W ostatni piątek wróciliśmy ze Światowych Dni Młodzieży w Panamie. To co działo się w moim życiu podczas ostatnich 3 tygodni jest trudne do opisania. Żeby przeżyć to samo trzeba tam po prostu być. Już po przylocie do Panamy zaczęły się dziać ogromne cuda, dosłownie cuda.

Kiedy dojechaliśmy do diecezji, w której mieszkaliśmy przez tydzień powitało nas około 100 wolontariuszy. Wychodząc z autobusu poczułam jak łzy same napływają mi do oczu, były to zdecydowanie łzy wzruszenia. Od pierwszego dnia czuliśmy się tam bardzo potrzebni czuliśmy, że jesteśmy w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Każda rodzina przyjęła nas z ogromną otwartością, było tak jak w domu. Pierwsza wspólna msza, pierwsza liturgia odmienna od tych w Polsce ale tak samo piękna. Mimo różnic kulturowych, łączy nas Jezus i ta sama wiara, co pomagało nam zjednoczyć się z ludźmi z różnych krańców świata. Po przeżytych dniach w diecezji nadszedł czas pożegnań z rodzinami, z wolontariuszami i z Chitre, które stało się bardzo bliskie sercu każdego pielgrzyma z naszej grupy. Mimo dość smutnego dnia byliśmy pozytywnie nastawieni na kolejne przeżycia już w stolicy. Kiedy dojechaliśmy do parafii, na której terenie mieliśmy mieć zakwaterowanie okazało się, że Pan Bóg cały czas nad nami czuwa i znów daje nam poznać nowe rodziny, które otworzyły na nas swoje serca i domy. Każdy pielgrzym był zakwaterowany u rodziny! Tego dnia mieliśmy też możliwość spędzenia czasu z rodzinami goszczącymi, które naprawdę potrzebowały rozmowy i obecności drugiego człowieka. Nieraz mimo barier językowych, wystarczyło że po prostu byliśmy razem z nimi. Kilka dni później mogliśmy uczestniczyć w Mszy świętej dla Polaków pod przewodnictwem Księdza Prymasa, było to dla mnie genialne przeżycie, mimo tyłu tysięcy kilometrów jakie pokonaliśmy mogliśmy wspólnie z wszystkimi pielgrzymami z Polski spotkać się i razem się modlić w naszym ojczystym języku. Kolejne dni mijały aż w końcu nadszedł dzień spotkania z Papieżem Franciszkiem. Mimo ogromnych kolejek, po dość długim oczekiwaniu na wejście do swojego sektora udało się nam wejść. Ku naszemu zdziwieniu chwilę później, kilka metrów od nas zobaczyliśmy Papieża. Tego uczucia nie da się opisać słowami. Kiedy widziałam Papieża miałam ogromne poczucie bezpieczeństwa, czułam wtedy ze każdy kto stoi obok mnie jest tutaj w jakimś określonym celu, a wspólnym celem naszych dróg jest Bóg. W sobotę po Mszy świętej wyruszyliśmy na czuwanie z Papieżem i na niedzielna Mszę posłania. Każdy obładowany swoimi rzeczami na sobotę i niedzielę dzielnie kroczył, aby w końcu razem ze wszystkimi pielgrzymami z całego świata spotkać się z Papieżem i wysłuchać Jego przesłania do każdego człowieka. Słowa, które zapadły mi w pamięci najbardziej to takie, że mamy żyć tu i teraz. Nie możemy nic planować, bo to przecież Bóg ma dla nas plan, a my powinniśmy go wypełniać najlepiej jak tylko potrafimy. Myślę, że Światowe Dni Młodzieży były i będą ogromną lekcja tolerancji i szacunku dla każdego człowieka oraz wypełnianiem planu jaki ma dla mnie Bóg. Na koniec dziękuję też każdemu, kto w jakikolwiek sposób przyczynił się do tego, że mogłam być w Panamie i przeżywać z innymi pielgrzymami to święto wiary.

Chwała Panu! Ola

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *