Światowe Dni Młodzieży w Panamie były dla mnie drugim tego typu przeżyciem, z serii spotkań młodych całego świata z papieżem, zapoczątkowanych przez Jana Pawła II. Wcześniej udało mi się wziąć udział w poprzedniej „edycji” w Krakowie. Szczerze, do samego końca nie wierzyłem w to, że uda mi się w nich wziąć udział. W momencie ogłoszenia miejsca organizacji ŚDM oczywiście pojawił się entuzjazm – Panama, przecież muszę tam być. Potem jednak czas był na chłodną analizę, przecież to spore koszty, zbliża się wesele… Przecież nie dostanę tak długiego urlopu. Przecież z końcem stycznia kończy mi się w pracy umowa, więc na pewno nie pozwolą. Przecież lot może się opóźnić, więc nie zdążę przyjechać i podpisać nowej. Czasem jednak, trzeba po prostu robić swoje i zawierzyć. Ora et labora, jak to św. Benedykt z Nursji, a następnie Joseph Ratzinger przyjmując jego imię jako następca św. Piotra mawiał. Módl się i pracuj a jakoś to będzie. A jakoś, w tym wypadku oznaczało niesamowite przeżycie. I mówiąc tu niesamowite, nie jest to w żaden sposób przesada czy wyolbrzymienie. Każdy dzień pobytu w Panamie był dla mnie pewnym duchowym odświeżeniem. Spojrzeniem na wiarę z innej perspektywy, perspektywy radości, której rzadziej lub częściej nam brakuje, a także dobroci i gościnności osób, które spotykaliśmy, z szczególnym uwzględnieniem naszych panamskich rodzin. Poświęcili nam swój czas, swoje myśli, swoje modlitwy i swoje serce, na zawsze pozostających w sercach naszych. Światowe Dni Młodzieży to również niesamowite przeżycie zderzenia kultur, spotkania osób z całego świata. Odnalezienia się w jednej, ogromnej wspólnocie, gdzie jesteś szczególną jednostką, zauważoną, potrzebną, w rozmowie, w czynie, w modlitwie. W działaniach wspólnych i indywidualnych. Pośród innych ludzi, a także sam, w głębi swojego serca, np. podczas adoracji w jedności z Chrystusem, będąc jednocześnie sam, razem z tysiącami innych osób. Z tegorocznego spotkania z papieżem Franciszkiem i rzeszą młodych ludzi (wiekiem czy duchem), chciałbym zostawić właśnie w swoim życiu tę radość i optymizm, którym zarażali wszystkich wokół Panamczycy. Wraz ze słowami Ojca Świętego, że jako młodzi jesteśmy teraźniejszością, można tym zmienić świat. Może i nie w ujęciu globalnym, ale chociaż ten nasz. Tu i teraz.
Piotr

– Piotr