zapraszamy do dzielenia się różnego rodzaju świadectwami i przemianami,

których doświadczyliście w swoim życiu za sprawą przygotowań do ŚDM Kraków, albo podczas warsztatów.

swoje świadectwa możecie wysyłać na adres:

dominikpoczekaj@gmail.com

caret-down caret-up caret-left caret-right
#bohaterŚDM - Diana

Jej świadectwo możemy przeczytać na stronie Krajowego Duszpasterstwa Młodzieży. Zapraszamy.

link

#bohaterŚDM - Agata

Szczęść Boże...

Uczestniczyłam w szkoleniu dla wolontariuszy Światowych Dni Młodzieży z Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Moje początkowe nastawienie do tego wydarzenia było mało pozytywne… Widziałam to mniej więcej tak: zobaczę się z przyjaciółmi z dalszych i bliższych stron, posłucham o wolontariacie, itp.

Jednak tuż po przybyciu na miejsce, było inaczej niż to sobie wyobrażałam. Tuż po przekroczeniu progu szkoły, spotkałam kogoś, kto kiedyś wywołał wiele łez w moich oczach; szczery uśmiech płynący z oczu i ust tej osoby zmienił wszystko – mogło być już tylko lepiej! Bardzo późnym wieczorem, w piątek, poszłam się pomodlić śpiewem - tak jak robię to na co dzień - znalazłam bardzo spokojne miejsce, na schodach. Ku mojemu zdziwieniu, w moją modlitwę włączyło się przechodzące przypadkowo kilkanaście osób i tak modlitwa płynęła w górę.

Drugi dzień naszego szkolenia był dla mnie czasem różnych przemyśleń, które zaowocowały łzami i niezwykłym doświadczeniem Boga. Bóg postawił na mojej drodze parę osób, które poprosiło mnie o rozmowę, wyżalenie, radę, były to również osoby, których tak naprawdę wcale nie znałam – z wyjątkiem imienia, które widniało na plakietce umiejscowionej na koszulce każdego z nas. Oczywiście zgodziłam się, z ogromną radością, by pomóc każdej osobie z osobna, a każda z tych rozmów kończyła się wspólną pieśnią uwielbiającą Boga! W ten właśnie dzień, od tych samych kilku osób usłyszałam te same słowa: „Bije od Ciebie miłosierdzie Pańskie. Rób to, co robisz”. Zaczęłam rozmyślać, obserwować i szukać co to miałoby znaczyć. Kiedy przyszedł czas na wspólną wieczorną modlitwę, czułam, że się pogubiłam - na mojej drodze stanęła pewna osoba, którą bardzo lubię – ona widziała, że potrzebuję pomocy, zapytała: „Ufasz?” – wtedy wszystko było dla mnie jasne. W myślach odpowiedziałam trzy razy: „Jezu, ufam Tobie!”. Wieczorną modlitwą stała się śpiewana litania do Serca Jezusa, którą śpiewałam czując, że ktoś trzyma mnie za rękę i tak rzeczywiście było… Łzy płynęły przez cały czas, ale nie ze smutku… - ze szczęścia.

W niedzielę odbyła się Msza święta pod przewodnictwem ks. Wojtka Orzechowskiego, którą ubogacił między innymi powstały zespół muzyczny. W trakcie kazania, padły słowa: „Jezus powinien być na pierwszym miejscu” – to dokładnie te same słowa, które mówiłam wszystkim, którzy chcieli ze mną porozmawiać, momentalnie pojawiły się łzy w oczach i wtedy już wszystko stało się dla mnie oczywiste! Jeżeli Bóg stanie na pierwszym miejscu w moim życiu, to wszystkie pozostałe będą na prawidłowym i tak bardzo pokazuje mi to miłosierdzie Pańskie, jakiego doświadczyła m.in. patronka nadchodzących Światowych Dni Młodzieży – św. Faustyna Kowalska. Doszłam również to tego, co sprawia mi największą radość w tym, co robię – modlitwa muzyką, którą będę pielęgnuję od tego spotkania jeszcze bardziej!

Agata

#bohaterŚDM - Agata

Ostatnio miałam okazję wziąć udział w I. szkoleniu wolontariuszy Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Strasznie

się bałam, bo jechałam tam zupełnie sama, ale na miejsce dotarłam z nowo poznaną Sylwią, która dodawała mi otuchy i rozpędzała każde moje wątpliwości. Na miejscu wielkie 'beng', serdeczność, miłość no i radość biła z każdej strony i od każdego. Wspólne modlitwy, śpiewanie, tańce, zabawy każdego dnia

stawały się wspanialsze i 'głębsze'. no wiecie chodzi mi o ten cały ogrom bożej obecności, "bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" (no nie powiecie mi, że to nie prawda 🙂 ). Wszystkie testy czy spotkanie z "ciachem" są bardzo dobrym przygotowaniem na zbliżające się Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się wziąć udział w tym szkoleniu, bo to czego się nauczyłam, usłyszałam, zobaczyłam to jest moje i mam nadzieję, że będę miała okazje dobrze spożytkować tą całą wiedzę i mądrości w przygotowaniu największego spotkania młodych w 2016 roku 😀 A już dzisiaj wiem, że następne spotkanie wolontariuszy będzie jeszcze bardziej duchowe, zabawniejsze i ... wspanialsze No i oczywiście nie zabraknie tam mnie, bo wiecie wszystko musi być na chwałę Pana!

Chcę zaznaczyć jeszcze, że z moją wspólnotą Duszpasterstwem Młodzieży 'Kotwica' ze Strzałkowa bardzo poważnie podeszliśmy do tematu Światowych Dni Młodzieży i aktywnie promujemy je w naszej miejscowości jak i w okolicznych parafiach. Stoiska z Biletem dla brata, spotkania w ramach programu Serce 2.0, propagowanie tematu ŚDM wśród rodzin, znajomych - to tylko część z tego co zaplanowaliśmy. Z Bożą pomocą wszystkie pomysły będą zrealizowane.

A i na koniec każdego zachęcam i z całego serca zapraszam na kolejne szkolenia, spotkania czy czuwania, oczywiście propagujące Światowe Dni Młodzieży, bo to również od nas, od każdego z osobna zależy jak te dni będą wyglądały. A resztą już zajmie się Najwyższy!

Do zobaczenia!

Agata z Strzałkowa

#bohaterŚDM - Agata

Miałam okazję brać udział w nocy młodych zorganizowanej z okazji 50-lecia koronacji figury Matki Bożej w Markowicach. Pominę przeżycie pieszej pielgrzymki do tego miejsca. Może kiedyś będzie na to czas.

Wspólnie z działem promocji ŚDM naszej diecezji zorganizowaliśmy akcję ,,Zostaw ślad Miłosierdzia”. Każdy kto chciał, mógł zamoczyć dłoń w farbie i zostawić na materiale swój odcisk. Mimo moich obaw (tak, tak jestem pesymistką i panikarą) bardzo wiele osób zdecydowało się ,,upaćkać” farbą swoje ręce i zostawić ślad miłosierdzia.

Kiedy wróciłam do domu i rozwinęłam płótno zobaczyłam że były osoby, które oprócz odcisku dłoni i podpisu, pozostawiały ślad miłosierdzia w cytacie z Pisma Świętego, swoim słowie i myśli którą chciały pozostawić.

Patrząc na te wszystkie odciski dłoni myślę sobie o tym, ile te dłonie zrobiły. Ile uścisnęły innych dłoni, ile otarły łez, ile przepracowały, ile innych dłoni trzymały kiedy było ciężko, ile ramion poklepały, ile razy były wyciągane w geście pomocy i ile ,,praktycznych” śladów miłosierdzia zostawiły.

Zastanawiam się czy faktycznie potrafimy odciskać miłosierdzie? Czy odciski naszych dłoni oprócz ty na materiale, są na przykład na czyimś sercu? Odcisków na płótnie jest 45, ale jestem słaba z matmy więc powiedzmy że około 45:)

Gdyby każda ta dłoń była biednym, któremu dajemy coś do jedzenia, chorym przy którym jesteśmy i którego wspieramy, kimś kto potrzebuje nas i naszej obecności. Gdyby zamieniły się w uczynki miłosierdzia które są realne, prawdziwe. To czy hasło ŚDM : ,,Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” nie zamieniłoby się w coś rzeczywistego, prawdziwego i pięknego? Każdy z nas ma tylko dwie ręce. Ale ten kawałek materiału pokazuje, że jest nas wielu. Że razem tych rąk jest o wiele więcej. Jeżeli zdobędziemy się na to, żeby je połączyć, możemy sprawić że każdy człowiek którego spotkamy na naszej drodze, będzie miał w sercu ślad miłosierdzia Bożego, które Bóg odciska naszymi dłońmi

Za kilka dni będzie dokładnie rok do Światowych Dni Młodzieży. Mamy rok na to, żeby nauczyć się miłosierdzia w wymiarze praktycznym, pamiętając, że,, Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków” (Jk 2,26). Potem będziemy mieli całe życie, żeby to miłosierdzie pielęgnować i rozsiewać

Nie pozwólmy, żeby Światowe Dni Młodzieży były tylko wielką imprezą na której zobaczymy z bliska lub daleka papieża, poznamy wielu wspaniałych młodych zza granicy i spędzimy niesamowity czas który nic nie zmieni w naszym życiu. Bo będzie to najbardziej zmarnowana szansa jaką Bóg stawia na naszej drodze.

Agata

#bohaterŚDM - Klaudia

Kiedy dowiedziałam się, że można zostać wolontariuszem, cieszyłam się. Będąc na szkoleniu wolontariuszy, odkryłam coś nowego dla siebie i poczułam, że mogę nim zostać i cieszyć się z innymi. Kiedy już zostałam nim, ruszyłam w podróż do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa do Starogardu Gdańskiego. Spotkałam tam mojego dobrego wikariusza ks. Radosława, który pogratulował mi zostania wolontariuszem. Wtedy w parafii odbywały się rekolekcje w których uczestniczyłam. W trakcie ich trwania miałam naszą koszulkę wolontariuszy. Podczas niedzielnej mszy, miałam na sobie koszulkę i poczułam że Jezus czuwa przy mnie. Po mszy św. poszłam do księdza, by się pochwalić tym, że zostałam wolontariuszem. On mi odpowiedział, że jest ze mnie dumy i cieszy się razem ze mną.

Klaudia

#bohaterŚDM - Simona

Przemiany, które dotknęły mnie podczas warsztatów to to, że przestałam być ciągle w centrum zainteresowania. Ponieważ jestem jedynaczką byłam do tego przyzwyczajona. Teraz wiem że tylko razem (we wspólnocie) możemy przenosić góry. W związku z tym, że jetem też przewodniczącą klasy, zrozumiałam, że chociaż staram się być dobrym liderem, to może czasami za bardzo narzucam swoje zdane innym. Teraz wiem, że muszę liczyć się głównie z tym, co inni maja do zaoferowania. Ksiądz powiedział mi podczas spotkania wolontariuszy w Gnieźnie, że nie wystarczy być dobrym człowiekiem, ale trzeba być też wierzącą kobietą. Dotknęło mnie to, ponieważ ostatnimi czasy rozmyślam nad moją przyszłością i tym w jaki sposób mogę głosić Pana Jezusa ludziom. I myślę, że znalazłam przez te słowa właśnie taki cel do którego będę starała się dotrzeć. Tak wiem, to proste słowa, ale trafiły do mnie bardzo mocno.

Simona

#bohaterŚDM - Olga

Szczęść Boże, w zeszły weekend uczestniczyłam w warsztatach dla wolontariuszy na Światowe Dni Młodzieży. Jechałam do Gniezna z myślą, że nie przeżyję nic szczególnego, że spotkam się ze znajomymi, dowiem czegoś o przygotowaniach do ŚDM, pogadam, poplanuję i wrócę do domu. Bóg, jak zwykle, miał trochę inny plan. W piątek po wprowadzeniu przez ks. Wojtka Orzechowskiego wzięliśmy udział w przemarszu pod katedrę. Zaraz na początku słyszę: „Olga, śpiewaj!”, oczywiście, że to kocham, że tak się modlę i jest to ważna część mojego życia, jednak w tamtym momencie chciałam spędzić trochę czasu z chłopakiem, którego dawno nie widziałam, z przyjaciółmi, pomyśleć nad paroma sprawami, odpocząć. Przyszło mi spędzić ten czas inaczej. Oczywiście równie pięknie, uwielbiam śpiewać z księdzem Marcinem, bardzo! Tradycyjnie łza w oku mi się zakręciła ustępując po chwili miejsca uśmiechowi. Dotarliśmy na plac świętego Wojciecha, zaczęłam wzrokiem szukać znajomych, gdy na szyi poczułam aparat: „Olga, weź zrób jakieś zdjęcia”. Pewnie z ogromnej sympatii do właściciela aparatu się zgodziłam. Wróciliśmy do szkoły i jeszcze przed drzwiami słyszę: „Olga, jutro czytasz czytanie” i to już nie było takie fajne… Mam ogromny problem z występami publicznymi, wydaje mi się, że nikt nie rozumie tego co czytam, więc tego nie robię. Ale znowu zwyciężyła sympatia, zgodziłam się. Dzień później okazało się, że msza w której mamy uczestniczyć odbywa się podczas Diecezjalnej Oazy Matki co dla mnie, oazowiczki oznaczało mnóstwo znajomych osób. Strasznie się denerwowałam, byłam zła, że znowu przez służenie do mszy w jakikolwiek sposób nie skupię się na niej do końca, że będę bardziej myślała o stresie. Wyszłam, przeczytałam (nawet ładnie!), usiadłam w ławce, posłuchałam kazania. Na modlitwie wiernych i procesji z darami coś zaczęło mi nie pasować ale jeszcze nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero podczas Komunii uświadomiłam sobie o co chodzi. Pierwszy raz tak mocno dotarło do mnie, jak kocham oazę, jak dużo mi ona daje, jak bardzo brakowało mi mszy, które obstawia zespół, na których grane są pieśni oazowe, na których służą oazowicze. Uświadomiłam sobie, że charyzmat oazy to właśnie to czego całe życie szukałam i całe szczęście, że już 27 czerwca jadę na rekolekcje. Tego samego dnia wieczorem znowu stanęła na mojej drodze osoba, którą bardzo lubię i stwierdziła, że jutro mam prowadzić jutrznię. Początkowo byłam załamana, nigdy tego nie robiłam, nie miałam pojęcia jak się za to zabrać, żeby niczego nie pomylić, żeby nie zafałszować. Suma summarum wyszło mi bardzo dobrze, w międzyczasie zdążyłam jeszcze zaśpiewać czerwcowe i kiedy szykowaliśmy się na niedzielną mszę dowiedziałam się, że śpiewam psalm. Nie robiłam tego od momentu kiedy ktoś równie szalony kazał mi śpiewać podczas pielgrzymki do Włoch, cieszcie się, ze nie było Was wtedy w tym małym, włoskim kościele. Ale cóż miałam zrobić, zgodziłam się. Siedziałam sobie przede mszą i modliłam się do Ducha Świętego o spokój i opanowanie, żeby wszystko się udało. I nagle wszystko poskładało mi się w logiczną całość. Fakt, że bardzo bałam się występów publicznych, że nie lubię wychodzić przez szereg, że podczas sobotniej mszy było rozesłanie i błogosławieństwo ludzi prowadzących letnie rekolekcje oazowe i to, że czytanie czytałam w koszulce: „służę, więc jestem”. Dotarło do mnie, że właśnie dzięki temu, ze tak a nie inaczej spędziłam ten weekend odkryłam, że takie jest moje miejsce w Kościele. Służyć i być czujnym, czy gdzieś tej służby nie brakuje. Psalm zaśpiewałam z ogromnym spokojem i już wiem, że dziękować Bogu za oazę będę służbą. Do końca życia.

Olga