Namiot Spotkania to moim zdaniem jedna z najtrudniejszych form modlitwy. Wymaga od nas dużo skupienia, cierpliwości i wytrzymałości. Oto kilka porad, jak ja radzę sobie z codzienną modlitwą Namiotem Spotkania:
- Wezwanie Ducha Świętego- to bardzo ważne, żeby poprosić, żaby On zabierał wszystkie troski, zmartwienia, zmęczenie i aby po prostu był. (Polecam zaśpiewać sobie jakąś pieśń do Ducha- bardzo wycisza i pozwala powoli wejść w modlitwę)
- Podzielenie się z Bogiem całym naszym dniem tym, co nas zirytowało, wystraszyło, uszczęśliwiło it. Poświęć na to chwilę czasu, ale nie za dużo, bo to nie jest cel naszej modlitwy.
- Otwarcie Pisma Świętego na danym fragmencie- wybierz raczej wersje papierową, elektroniczna może za bardzo rozpraszać 😉
- Przeczytanie kilkukrotnie fragmentu i upewnienie się, czy rozumiemy wszystkie słowa- w Biblii czasem mogą pojawić się słowa, których zwyczajnie nie znasz, warto je sprawdzić, bo może akurat one otworzą Ci na coś oczy.
- Najtrudniejszy moment- przebywanie z Bogiem w milczeniu i zastanowienie się, co chce mi powiedzieć przez ten fragment- cała trudność w tym, abyś się tutaj nie rozproszył i nie zaczął myśleć o niebieskich migdałach. Skup się na Nim i tylko na Nim.
- Podziękowanie za otrzymane Słowo- dziękuj nawet jeśli nie jesteś pewny, czy cokolwiek wyniosłeś z tej modlitwy, może jeszcze nie rozumiesz, co Bóg chciał Ci przekazać, ale prędzej czy później na pewno się dowiesz.
Mam nadzieję, że dzięki tym krótkim poradom polubisz modlitwę Namiotem Spotkania i stanie się ona dla Ciebie codziennością!
Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi. I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.
Refleksje do fragmentu Łk 3, 1-6
„Drogi kręte staną się prostymi”- właśnie ten fragment z niedzielnej Ewangelii porusza mnie najbardziej. Co on właściwie oznacza? Dla mnie jest to ewidentny znak, że Pan Jezus jest tym, który ma zabrać wszystkie nasze problemy, troski i sprawić, że staną się małe. Jako dobry Przewodnik wyprowadzi nas na drogę, na której nie będzie już wyboistości, ostrych zakrętów, czy ślepych uliczek. On zaprowadzi nas tam, gdzie jest tylko jedna droga- ta, która prowadzi do Boga. Wśród trudności mojego życia, kiedy drogi stają się tak kręte, że mam wrażenie, że zaraz sama się w tym wszystkim zgubię, to krzyczę „Jezu, gdzie jesteś, przecież miałeś iść koło mnie?!”
A Pan Jezus mów wtedy „Przecież jestem, idę przed tobą, żeby poprowadzić cię przez to życie”.
I wtedy myślę sobie o tym, co by było, gdybym Go nie znała? Gdybym nigdy nie dopuściła Go do mojego serca? Już teraz życie jest zakręcone i dziwnie powywijane, czy bez Niego byłoby jeszcze gorzej? Mogę sobie tylko gdybać. Tak czy siak cieszę się, że trafiłam na Jezusa. I wiem, że to On prowadzi mnie przez ciemną dolinę, więc się nie boję. Prostuje moje ścieżki, więc wiem, że nigdy nie wypadnę z zakrętu, nawet kiedy będzie bardzo ostry 😉
Dajcie się poprowadzić Jezusowi, słuchajcie Jego słów i bądźcie odważni, bo do odważnych chrześcijan świat należy!
-Marysia