Namiot Spotkania to moim zdaniem jedna z najtrudniejszych form modlitwy. Wymaga od nas dużo skupienia, cierpliwości i wytrzymałości. Oto kilka porad, jak ja radzę sobie z codzienną modlitwą Namiotem Spotkania:

  1. Wezwanie Ducha Świętego- to bardzo ważne, żeby poprosić, żaby On zabierał wszystkie troski, zmartwienia, zmęczenie i aby po prostu był. (Polecam zaśpiewać sobie jakąś pieśń do Ducha- bardzo wycisza i pozwala powoli wejść w modlitwę)
  2. Podzielenie się z Bogiem całym naszym dniem tym, co nas zirytowało, wystraszyło, uszczęśliwiło it. Poświęć na to chwilę czasu, ale nie za dużo, bo to nie jest cel naszej modlitwy.
  3. Otwarcie Pisma Świętego na danym fragmencie- wybierz raczej wersje papierową, elektroniczna może za bardzo rozpraszać 😉
  4. Przeczytanie kilkukrotnie fragmentu i upewnienie się, czy rozumiemy wszystkie słowa- w Biblii czasem mogą pojawić się słowa, których zwyczajnie nie znasz, warto je sprawdzić, bo może akurat one otworzą Ci na coś oczy.
  5. Najtrudniejszy moment- przebywanie z Bogiem w milczeniu i zastanowienie się, co chce mi powiedzieć przez ten fragment- cała trudność w tym, abyś się tutaj nie rozproszył i nie zaczął myśleć o niebieskich migdałach. Skup się na Nim i tylko na Nim.
  6. Podziękowanie za otrzymane Słowo- dziękuj nawet jeśli nie jesteś pewny, czy cokolwiek wyniosłeś z tej modlitwy, może jeszcze nie rozumiesz, co Bóg chciał Ci przekazać, ale prędzej czy później na pewno się dowiesz.

Mam nadzieję, że dzięki tym krótkim poradom polubisz modlitwę Namiotem Spotkania i stanie się ona dla Ciebie codziennością!

Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi. I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.

 

Refleksje do fragmentu Łk 3, 1-6

 

 

„Drogi kręte staną się prostymi”- właśnie ten fragment z niedzielnej Ewangelii porusza mnie najbardziej. Co on właściwie oznacza? Dla mnie jest to ewidentny znak, że Pan Jezus jest tym, który ma zabrać wszystkie nasze problemy, troski i sprawić, że staną się małe. Jako dobry Przewodnik wyprowadzi nas na drogę, na której nie będzie już wyboistości, ostrych zakrętów, czy ślepych uliczek. On zaprowadzi nas tam, gdzie jest tylko jedna droga-  ta, która prowadzi do Boga. Wśród trudności mojego życia, kiedy drogi stają się tak kręte, że mam wrażenie, że zaraz sama się w tym wszystkim zgubię, to krzyczę „Jezu, gdzie jesteś, przecież miałeś iść koło mnie?!”

A Pan Jezus mów wtedy „Przecież jestem, idę przed tobą, żeby poprowadzić cię przez to życie”.

I wtedy myślę sobie o tym, co by było, gdybym Go nie znała? Gdybym nigdy nie dopuściła Go do mojego serca? Już teraz życie jest zakręcone i dziwnie powywijane, czy bez Niego byłoby jeszcze gorzej? Mogę sobie tylko gdybać. Tak czy siak cieszę się, że trafiłam na Jezusa. I wiem, że to On prowadzi mnie przez ciemną dolinę, więc się nie boję. Prostuje moje ścieżki, więc wiem, że nigdy nie wypadnę z zakrętu, nawet kiedy będzie bardzo ostry 😉

Dajcie się poprowadzić Jezusowi, słuchajcie Jego słów i bądźcie odważni, bo do odważnych chrześcijan świat należy!
-Marysia

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *